Nie sądziłam, że łamiąc sobie bardzo poważnie obie kości podudzia (otwarte, wieloodłamowe i baaardzo przemieszczone) moim największym problemem będzie kolano...ale do rzeczy
Do wspomnianego złamania doszło 6 miesięcy temu, niestety przy takim urazie niezbędne było operacyjne zespolenie kości, lekarze ostatecznie zdecydowali o wstawieniu gwoździa śródszpikowego do piszczeli, którzy został zaryglowany 4 śrubami (2 nad kostką, 2 pod kolanem). Jak nazwa wskazuje gwóźdź śródszpikowy jest umieszczony w jamie szpikowej, czyli w środku kości. Stalowy pręt o sporej długości (u mnie 30 cm) jest umieszczany przez plateau piszczeli, do którego dochodzi się poprzez cięcie w więzadle rzepki...
Wszystko było niby ok, rany się zagoiły, kości zrosły migiem. Kolano było od początku tkliwe i bolesne, ale nie za bardzo, w końcu trochę mi tam pogmerali. Były blizny wymagające mobilizacji, opuchlizna, lekkie ograniczenie ruchu, ze wszystkim poradziłam sobie całkiem sprawnie. Odzyskałam całkowity zakres ruchu, zaczęłam rehabilitację (rowerek stacjonarny, ćwiczenia z taśmami elastycznymi, rozciąganie), odstawiłam kule, zaczęłam chodzić i zaczęły się problemy z kolanem...
Początkowo był to bardzo ostry ból pod rzepką w okolicy cięcia przy przysiadach, kucaniu, chodzeniu po schodach etc., wszędzie gdzie zgięcie. Potem także przy wyproście nogi (przy chodzeniu, kiedy noga idzie do przodu, podnoszenie wyprostowanej nogi siedząc et.). Na USG wyszło, że są to zmiany w więzadle rzepki, zwiększone ukrwienie i zbliznowacenie, coś jak patologiczny proces gojenia, który nie potrafi się skończyć, tkanka wciąż narasta i więzadło jest już prawie 4 razy grubsze niż w drugiej nodze. Zgodnie z zaleceniem ortopedy ograniczyłam aktywność wyłącznie do chodzenia, zaczęłam brać leki przeciwzapalne (Aclexa) i poszłam na fizykoterapię (laser, pole magnetyczne). Po dwóch tygodniach rozpoczęłam lekkie ćwiczenia, bo z mięśniami w tej nodze jest naprawdę słabo przez wielotygodniowe unieruchomienie. Noga trochę się wzmocniła i moje dolegliwości się trochę zmieniły. Podczas chodzenia i dłuższego stania odczuwam sztywność i dziwne napięcie w więzadle, podczas gdy schody i wyprost nie powodują bólu (jeżeli już to lekki dyskomfort), przysiad dalej bardzo bolesny. Moje objawy i diagnostyka wskazują, że to coś jak entezopatia czyli kolano skoczka, choć przyczyna trochę inna.
Moja sytuacja jest trochę patowa, ponieważ ze względu na słabość mięśni kolano nie pracuje normalnie i więzadło jest nadmiernie obciążane. Nie mogę za bardzo ćwiczyć mięśni, bo boli więzadło... W dodatku przez słabe mięśnie mam lekką lateralizację rzepki i wyraźnie moje dolegliwości oddziałują negatywnie na wzorzec chodu. Razem z fizjoterapeutą próbujemy coś z tym zrobić, idę to jeszcze skonsultować z innym lekarzem, bo jestem już zirytowana, nie mogę wrócić do ukochanego sportu, a w zasadzie każda aktywność fizyczna powoduje dyskomfort. Nie wiem czy czasem nie przyczyniłam się do tego, bo byłam naprawdę zdeterminowana do powrotu do aktywności, ćwiczyłam codziennie. Albo po prostu tak się czasami zdarza...
Jeżeli ktoś miał podobne problemy lub poddawał się leczeniu więzadła rzepki za pomocą fali uderzeniowej, PRP lub farmakoterapii, będę wdzięczna za podzielenie się wrażeniami. Chętnie również przeczytam o stosowanym programie ćwiczeń, czy warto do granicy bólu, czy może przez lekki ból. Z rożnych źródeł słyszałam o ćwiczeniach ekscentrycznych, jako tych które mają największą skuteczność w leczeniu ścięgien/więzadeł.
Z góry dzięki za wszystkie informacje/rady.