Rzepka
http://www.kolana.hg.pl/forum/

Jak uwierzyłam w rehabilitacje :-)
http://www.kolana.hg.pl/forum/viewtopic.php?f=76&t=316
Strona 1 z 2

Autor:  Ewa Max-Kolanko [ 22 maja 2010, o 09:44 ]
Tytuł:  Jak uwierzyłam w rehabilitacje :-)

Wspominałam już o tym w innych działach - jakieś 2 lata temu stan kolan uległ dużemu pogorszeniu, pojawił się obrzęk, chodziłam kulejąc. Beznadzieja. Wylądowałam u reumatologa, brałam tabletki i nic. Dostałam nawet propozycję antybiotyków.
W tym stanie trafiłam do opisywanych już przeze mnie specjalistów z Legnicy - po raz pierwszy stwierdzono boczne przyparcie rzepki i zalecono ćwiczenia, o których wcześniej sporo czytałam w internecie. Okazało się to strzałem w dziesiątke - po 3-4 tygodniach ćwiczeń zauważyłam wyraźną poprawę, która zwiększała się jeszcze przez kolejne 3-4 miesiące. To był jeden z najpiękniejszych okresów ostatnich lat. Niestety po kolejnych 6 miesiącach problemy stopniowo wróciły - choć może w nieco mniejszym nasileniu. Czy kolano zostało w przeciążone, czy zdecydowała o tym inna przyczyna, do dzisiaj nie wiem... W każdym razie od tej pory uwierzyłam w moc rehabilitacji i przekonałam się, jak ważną role odgrywa stan mięśni przy chorych kolanach.

W czasie rehabilitacji pozabiegowej, choć na razie nie ma spektakularnego sukcesu, są sukcesiki drobne, gdy po niektórych sesjach wyraźnie czuję, że noga jest pewniejsza i dużo mocniejsza, poprawia się zakres ruchów. Daje mi to pewność, że bez tej harówki, której czasami mam dość, stan kolana byłby dużo gorszy.

Autor:  Khabibulin [ 22 sie 2011, o 17:35 ]
Tytuł:  Re: Jak uwierzyłam w rehabilitacje :-)

Ewa nie wykluczam że zmiany mogły się pogłębić, ale na pewno przestałaś też tak ćwiczyć jak w okresie rehabilitacji. Problem polega na tym , że czworogłowy ma to do siebie że jak się go nie ćwiczy systematycznie, a on nie jest w 100% odbudowany to sobie zanika, szczególnie głowa przyśrodkowa. Ćwiczyć trzeba codziennie, w twoim przypadku gdy chrząstka na powierzchni obciążanej jest już "lekko" wytarta, samoczynnie niemal postępują zmiany degeneracyjne. Ćwiczyć, jeszcze raz ćwiczyc, a najwięcej ćwiczyć gdy pojawia się ból, albo widzimy że stabilność stawu oraz jego ruchomość jest mniejsza. Podstawową metodą leczenia zmian degeneracyjnych są ćwiczenia, raz w tygodniu można sobie odpocząć.Nawet powinno się.

Autor:  Ewa Max-Kolanko [ 22 sie 2011, o 21:39 ]
Tytuł:  Re: Jak uwierzyłam w rehabilitacje :-)

Widzisz Khabibulin, jestem w pełni świadoma tego co piszesz - dla mnie nie ma czasu rehabilitacji i nie-rehabilitacji. Ona jest cały czas. Jednak u mnie sprawy przestały wyglądać tak prosto. Podejmowane próby w ciągu ostatniego roku kilkakrotnie kończyły się pogorszeniem stanu kolana. Trzeba było się cofać lub przerywać ją całkowicie. Lekarz, który wykonywał zabieg (uznana sława i mówię to bez przekąsu) powiedział mi: "jak ćwiczenia szkodzą to nie ćwiczyć". Niezłe, prawda ;-)? Nie "zastanowić się", nie "zmodyfikować rehabilitację", nie "zrobić przerwę"... Nie dostosowałam się do tego zalecenia, które w rzeczywistości służyło spławieniu mnie, a mówiąc językiem bardziej dyplomatycznym świadczyło, że lekarz wyczerpał wszystkie środki.

Walczę dalej - częściowo sama, częściowo szukając pomocy u fachowców - niestety mam bardzo daleko do tych najlepszych. Żaden stan kolana nie upoważni mnie do zaprzestania rehabilitacji.
Zdarza mi się trochę wymiękać i trochę sobie odpuszczać - myślę sobie że tylko koń by nie wymiękł w takiej sytuacji :mrgreen:. Ale wymięka się po to by walczyć dalej i nasze forum w tym pomaga. Twoje wiadomości szczególnie.

Myślę jednak, że nie ma jednej skutecznej recepty dobrej dla wszystkich. Również, jeśli chodzi o częstość ćwiczeń. Izometryczne chyba każdy do tej pory zalecał mi codziennie, jednak jest wiele programów ćwiczeń, które zakładają ćwiczenie 3-4 razy w tygodniu. Spotkałam się z nimi kilkakrotnie. Wręcz ze stwierdzeniami że codzienna intensywna rehabilitacja nie ma sensu. Również bezpośrednio po zabiegu - gorliwie przychodziłam na rehabilitację codziennie, gdy jednak zapytałam się rehabilitanta, jak często przychodzić, żeby było optymalnie - usłyszałam: co drugi dzień. Choć w moim wielkim pragnieniu rehabilitacji trudno było mi się do tego zastosować, poczułam, że miał rację.

Nie chcę się tutaj wymądrzać ani wdawać w polemikę, chodzi mi o to abyśmy unikali tworzenia dogmatów w oparciu o nasze pojedyncze przypadki.

Autor:  Khabibulin [ 24 sie 2011, o 18:56 ]
Tytuł:  Re: Jak uwierzyłam w rehabilitacje :-)

Ewa, masz całkowitą rację. Każdy organizm jest inny, każdy inaczej reaguje na rehabilitacje i każdy z nas ma swoje, nie powtarzalne kolano które jest inne od wszystkich. Będąc kiedyś w USA, gdzie miałem operacje i później przez okres rehabilitacji nauczyłem sie wielu rzeczy. Amerykanie sa do bólu profesjonalni i to u nich cenie najbardziej. Taki stary rehabilitant zawsze mi powtarzał, że bez mięśnia czworogłowego nic się nie poprawi, muszę tak ćwiczyć,aby głowę przyśrodkową wywaliło. Zawsze mówił, że bez tytanicznej pracy i bez bólu sie tego nie osiągnie. To chyba jest jedyna święta prawda. Bez silnego czworogłowego bez względu czy to początek choroby, czy jego zaawansowana forma, nie możemy liczyć że będzie lepiej. Pytanie jak to osiagnąć w zaawansowanym stadium choroby. Z moich doświadczeń, teraz mam chrząstkę i jest mi łatwiej wszystko odbudować, ale jeszcze trzy lata temu nie miałem nic. Staw był po wypadku samochodowym, po zerwaniu mięśnia czworogłowego, więzadeł krzyżowych i po ekstremalnych przeciążeniach wywołany uprawianiem zawodowo sportu. Pewnie doszły do tego jakieś wady genetyczne. Jak miałem tą IV na rzepce, przerośnięta błonę, bo cos musiało smarować kość jak chrząstki nie ma. Miałem jednak czworogłowe i normalnie z tym żyłem, przeszczep zrobiłem bo chciałem nadal być aktywny, zwiększyć komfort życia. Dlatego piszę wam tutaj o tym co powiedział mi ten rehabilitant i to uważam za oczywistą oczywistość - że bez czworogłowego nic nie będzie lepiej. Jeżeli trzeba to przeszczepia się łąkotki, przeszczepia się chrząstki, rekonstruuje staw - tylko po to aby odbudować czworogłowy.W USA robią operacje tylko po to jezeli jest szansa po operacji zwiększyć możliwość odbudowy mięśnia czworogłowego,lub przyśpieszyć ten proces. W Polsce operacje najczęściej robi się dla kasy. Wczoraj czytałem sobie jakiś artykuł o drużynie piłkarskiej Śląsk Wrocław i jeden z jej zawodników 8 miesięcy temu przeszedł rekonstrukcję krzyżowych i nadal ma centymetr mniej niż w nodze nieoperowanej. Mięśnie mają sporą pamięć i u sportowców szybko się odbudowywują do poziomu przed wypadku czy operacji ( a tu 8 miesięcy rehabilitacji i mało). W zaawansowanej chorobie zwyrodnieniowej trzeba znaleźć ten złoty środek, bo bez tego lepiej na pewno nie będzie,a na pewno gorzej

Autor:  Ewa Max-Kolanko [ 24 sie 2011, o 23:22 ]
Tytuł:  Re: Jak uwierzyłam w rehabilitacje :-)

:-). Zdecydowanie - odbudowa czworogłowego to warunek konieczny rehabilitacji. Zapewne nie zawsze wystarczający - jak ktoś stwierdził, kolano to nie tylko mięsień czworogłowy, a jego zanik mięśnia może też być tylko objawem a nie główną przyczyną problemów.
Ale w polskich realiach chyba zbyt łatwo uznajemy, że "nie da się", "mój mięsień czworogłowy z jakichś tajemniczych powodów nie chce się odbudować". A fachowcy ciągle jeszcze zbyt rzadko umieją wyprowadzić nas z błędu. Z różnych przyczyn.
Kolana w ogóle, a choroba zwyrodnieniowa w szczególności to ciągle jeszcze olbrzymie wyzwanie dla medycyny ( i jako nauki i systemu ochrony zdrowia). Pogodziłam się z tym, że się nie wyleczę i to uważam za sukces ostatniego roku (choć gdy zakładałam to forum, plany były zupełnie inne ;-)). Rehabilitacji jednak nie odpuszczę, czworogłowego w szczególności - to byłoby poddanie się. Howhg!

No starczy tego filozofowania. Dobrej nocy :D .

Autor:  Khabibulin [ 26 sie 2011, o 13:22 ]
Tytuł:  Re: Jak uwierzyłam w rehabilitacje :-)

Choroba zwyrodnieniowa - Ewa a skąd wiesz że się nie wyleczysz?. Ja się wyleczyłem. Chrząstka gładka,śliska, smarowana bez cech choroby. Oczywiście nie łudźmy się ona się pojawi za jakieś 20-30 lat. Teraz jednak chrzastka jest i nic jej nie doskwiera. Z takich plotek to tylko od znajomego lekarza dowiedziałem się, że są prace,nad możliwościami przeszczepienia chondrocytów bez rozcinania kolana, mięśnia czworogłowego i wszystkiego co jest wokół rzepki, a metodą artroskop-ową. Są prowadzone badania nad sztuczną chrząstka w oparciu o chondrocyty ,ale 100 razy bardziej wytrzymalszą, odporna na ścieranie. To się nazywa chyba bio-doping. Jakiemuś baseballiście w stanach czytałem odbudowano jakimiś zastrzykami rotatory w barku. Na razie pewnie jeszcze jest zbyt dużo kasy do zarobienia na zwyrodnieniach,szczególnie dla lekarzy.

Autor:  Ewa Max-Kolanko [ 27 sie 2011, o 00:14 ]
Tytuł:  Re: Jak uwierzyłam w rehabilitacje :-)

Nie wiem, że się nie wyleczę, po prostu poważnie biorę pod uwagę taką możliwość. Mój przypadek jest naprawdę zupełnie inny do Twojego ;-). Po paru latach intensywnej walki, operacji u jednego z najlepszych fachowców w Polsce, po prostu czas na realizację planu B, czyli pogodzenie się z chorobą i dostosowanie się do niej. I powiem, Ci szczerze, że uważam to za duże osiągnięcie. Zyskałam coś bardzo cennego - spokój :-). Nie na zawsze, trzeba nad nim pracować codziennie (tak jak nad czworogłowym ;-)) ale przynajmniej rezultat zależy tylko ode mnie.

Ale mocno odbiegliśmy od tematu wątku. Chyba warto poruszyć osobno tą tematykę. Nasze forum jest po to żeby pomagać się leczyć i walczyć z chorobą, ale równie ważna jest umiejętność życia z nią. Mimo niewątpliwych postępów medycyny, jeszcze długo będzie ona bardzo potrzebna ;-).

Autor:  Ania J.Ch. [ 10 wrz 2011, o 12:12 ]
Tytuł:  Re: Jak uwierzyłam w rehabilitacje :-)

8-) W kwestii "psyche" cytując za Ewą. Też przymierzam się do planu B. Po to aby nauczyć się żyć a nie tylko walczyć z chorobą. Z pełna wiarą w nieprzewidywalność organizmu i jego zdolności regeneracyjne. W końcu są okresy poprawy, czasem rehabilitacja wspaniale zadziała choćby na krótki czas.I są ludzie, którzy po latach wychodzą ze strasznych opresji.

:cry: Mniej wiary mam w wynalazki medycyny a to ze względu na ich cenę :!: Dla większości z nas dlatego niedostępne. Owszem, młodsi forumowicze pewnie doczekają się powszechności tego co dzisiaj ekskluzywne. Ja już nie. Dlatego...

...wcale nie ;), przechodzę na terapie różańcową.

Autor:  Ewa Max-Kolanko [ 10 wrz 2011, o 13:07 ]
Tytuł:  Re: Jak uwierzyłam w rehabilitacje :-)

Chyba się dobrze rozumiemy, Aniu :-).
Ja dodatkowo myślę, że nawet duże pieniądze nie dają w tej chwili gwarancji skutecznego leczenia, a wiele terapii w najlepszych ośrodkach to ciągle jeszcze eksperymenty, niezależnie od wspaniałych deklaracji i teorii, którymi karmimy się w internecie. Ludzie z dużą ilością gotówki często je finansują, wydając wielkie pieniądze nierzadko na marne. Części pacjentów się udaje. Dobrze że to wszystko jest, dobrze że wszystko idzie do przodu, ale masz rację - prawdziwie skuteczne te usługi zaczną być kiedy przestaną być ekskluzywne.

Autor:  Awena [ 26 mar 2016, o 20:23 ]
Tytuł:  Re: Jak uwierzyłam w rehabilitacje :-)

korc napisał(a):
Zawsze na nasze starania wpływa nastawienie psychiczne, bo jest to udowodnione, że złe zawsze pogarsza/wznawia coś itp

Zgoda. Dlatego leczenie bólu oprócz leków przeciwbólowych opiera się na min.na depresantach i przeciwpadaczkowych (jako blokery bólu czy cos podobnego-ileż ujemnych działań). Ale fizycznych mankamentów psyche nie przebijesz. Na początku leczenie miałam wiele wiary i motywacji.Dalej staram sie mieć ale czas mija i :cry: ..... wesołych świąt :lol: forumowiczom.

Strona 1 z 2 Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 [czas letni (DST)]
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/