Może zaczne od tego, że się przedstawię, na imię mam Ewelina jestem z Torunia, mam 28 lat. Od 12 lat cierpię na straszliwy ból kolan, w szczególności lewego. Jak tylko ból się pojawił zaczęłam chodzić do lekarzy ortopedów, jadnak żaden nie był w stanie mi pomóc, albo nie wiedział jak to zrobić...powiem szczerze, że wtedy nawet nikt nie chciał mi zrobić zdjęcia kolan. Jak tylko mówiłam, że 3 lata trenowałam tenisa ziemnego, to od razu słyszałam - to dlatego tak Ciebie boli. Dostawałam kolejne skierowania na rehabilitację, która nic nie dawała, momentami było nawet gorzej. W 2004 roku trafiłam do dr Jackowiaka (i tu zaczyna się koszmar), zrobił mi zdjęcie więc to juz była dla mnie nowość i powiedział, że konieczna jest operacja jeśli w ogóle jeszcze chce chodzić, przeraziło mnie to okrutnie, ale wreszcie widziałam jakąś nadzieję. I tak 21.02.2005 roku miałam operację, w wypisie napisali mi: Rozpoznanie: Obustronny konflikt rzepkowo - udowy z bocznym torem ruchu rzepki M22. Leczenie: 21.02.2005r LKD - transpozycja rzepki sp. Trillata /0610/ Ze szpitala wyszłam 24.02 z gipsem na nodze na prawie dwa miesiące, później miałam stabilizator, przez pół roku kule i beznadziejną rehabilitację, która w ogóle nie pomagała i była robiona w większości metodami średniowiecznymi.
W kolanie miałam śrubę, która zaczęła mi "wychodzić" i tak 5.01.2006 roku miałam usunięta śrubę z guzowatości piszczeli. Noga nadal bolała....Pan dr jak przychodziłam na wizyte i mówiłam, że nadal mnie boli stwierdzał, że taka moja uroda i powinnam nauczyć się tym zyć....to interesujące bardzo, bo ja momentami nie mogłam wstać z łóżka, o bieganiu lub innych tego typu w ogóle mogłam zapomnieć. Póżniej miałam wizyte u jego kolegi i ten bał mi się czegoś powiedziec stwierdził, że potrzebna jest jeszcze jedna operacja, ale to lepiej bedzie jeśli pójde do dr Jackowiaka...więc poszłam....no i ten stwierdził, że jeżeli chcę to on zrobi mi tą operacje...zapisałam się na termin...., ale cały czas się wahałam....4 dni przed wyznaczonym terminem siostra umówiła mnie na wizytę u dr Kułakowskiego i powiem szczerze pierwszy raz w życiu trafiłam na tak miłego lekarza...cała wizyta trwała godzinę, odpowiadał mi badzo szczegółowo na pytania, no i przede wszystkim zrobił mi zdjęcie kolan, usg (czego nigdy nie miałam), po tym jak zrobił mi zdjęcie kolan i powiesił na ścianie milczał...kolana wyglądały identycznie czyli moje cierpienia nic nie dały, bo tamta operacja była schrzaniona...no i kolejna operacja, ale tym razem przed operacja i po operacji rehabilitacja u wspaniałej mgr Rudyk z Tofamy....wspanaiała kobieta...., a operacja odbyła się 18.02 w rozpoznaniu mam napisane: M23.4 przyparcie boczne rzepki kolana lewego. Zastosowane leczenie: Artroskopia kolana lewego. Boczne uwolnienie rzepki, plastyka troczków przyśrodkowych......... I tak było raz lepiej raz gorzej, ale od września ubiegłego roku ból powrócił ze zdwojoną siłą jest tak silny, że nie mogę spać, siedzieć, leżeć....jak mam za długo zgięta noge to nie mogę jej wyprostować i odwrotnie.... tak więc w listopadzie trafiłam do dr Pawłowskiego za wiele dczas wizyty nie mówił, kazał mi brac przez miesiąc tabletki, których nazwy już nie pamietam...potem odczekać parę tygodni i przyjść na kontrolę, w styczniu stwierdził, że mauszę dostać zastrzyki z synocromu - 3 no i po tych zastrzykach bez zmian....ból jest tragiczny, a on mi kazał czekac dwa miesiące..... Mam takie uczucie jakby ktoś załoł bardzo ciasną guę nad kolanem i w kostce...mam takie wrażenie jakby krew miała problemy z przepływem i juz sama nie wiem co mam robić. Na 21.03. zapisałam się do Kułakowskiego....chcę jeszcze jechać do warszawy do ortopedy.... Sama po prostu juz nie wiem co mam robić ból jest paskudny, może któreś z Was miało podobne przezycia? Bo ja mam wrażenie, że Ci lekarze mają już mnie jako ciekawy przypadek i ekspeymentuja na mnie. Pozdrawiam serdezcnie
|