Witam.
Chciałbym tutaj opisać swoją historię związaną z kolanami. W sierpniu 2012r. podczas gry w piłkę inny gracz z premedytacją "wszedł" z boku w moje prawe kolano w czasie kiedy biegłem i byłem akurat na prawej nodze i poczułem trzask i gwiazdy w oczach... Po około 10 minutach wycia z bólu ten ustąpił i w zasadzie normalnie poszedłem do domu. W nocy noga spuchła, a potem zebrał się płyn.
Pojechałem do szpitala, gdzie trafiłem akurat na ortopedę, który podobno jest najlepszym specjalistą w tym zakresie.
Ściągnął mi płyn, w którym była również krew. Zrobił RTG i USG oraz różne testy. Podejrzewał zerwanie więzadeł ACL i pobocznych. Chciał mnie zostawić od razu w szpitalu i przeprowadzić artroskopię, ale nie mogłem się zgodzić, bo za 2 tygodnie miałem w zasadzie najważniejszy egzamin zawodowy w życiu. Dostałem więc skierowanie na rezonans.
Na rezonansie w zasadzie wyszło, że miałem lekko naderwane więzadło poboczne piszczelowe (do zagojenia) i delikatnie naderwane ACL, które lekarz określił jako takie, które nie powinno sprawiać problemów. Nie było luzu w kolanie.
Zaleceniem była fizykoterapia oraz odpoczynek na 2 miesiące od sportu. Tak też zrobiłem... (i to był błąd bo zmarnowałem kupę czasu).
W listopadzie 2012 wróciłem do piłki. W zasadzie wszystko było jak wcześniej poza tym, że przy próbie mocnego strzału czułem w środku kolana jakby ktoś mi szpilę wkładał... Oprócz tego zacząłem czuć zwłaszcza przy opadaniu z wyskoku, że kolano jest coraz bardziej niestabilne. A na dodatek po każdym graniu następnego dnia kolano było obolałe i puchło...
Podjąłem kilka prób myśląc, że może minie. Niestety nie mijało, a wręcz było coraz to gorzej. Po dłuższym bieganiu (2-3km) kolano bolało i nie pozwalało dalej biec.
Poszedłem do w/w lekarza. Zrobił mi takie różne testy i stwierdził, że w kolanie wyczuwa duży luz i najprawdopodobniej zerwany jest ACL. Okazało się, że powoli zanikały mi już mięśnie i luz się zwiększał. Bez artroskopii nie mogło już się obyć.
Zabieg został wykonany w połowie marca 2013r. Podczas niej okazało się, że ACL zerwał się całkowicie, ale dziwnym trafem przyrósł troszkę niżej. Dlatego na rezonansie wyglądał jakby w zasadzie nic z nim nie było. Nie mógł już jednak spełniać swojej funkcji. Został więc usunięty.
Jednocześnie stwierdzono uszkodzoną łąkotkę przyśrodkową i to w dwóch miejscach, z przodu w strefie tzw. czerwonej oraz tzw. róg tylny. Łąkotka została zszyta.
Już podczas operacji doktor powiedział mi, że konieczna jest rekonstrukcja ACL, na którą się zgodziłem. Zabieg najwcześniej 3 miesiące po szyciu łąkotki. Termin wyznaczono mi na połowę czerwca 2013r.
Po szyciu łąkotki muszę przyznać, że wróciłem dość szybko do stosunkowo dobrej sprawności. Niestety pojawił się po miesiącu niepokojący objaw, który polegał na tym, że lewej stronie kolana (czyli od wewnątrz) troszkę poniżej środka rzepki czułem przeskakiwanie przy maksymalnym wyproście. Początkowo było to skorelowane z delikatnym bólem, ale później już tylko czułem przeskakiwanie i nie było jakoś specjalnie odczuwalne.
W tym czasie kolano w ogóle mnie nie bolało, choć odczuwałem lekką niestabilność.
W czerwcu 2013r. odbyła się rekonstrukcja ACL. Przeszczep pobrano mi z piszczeli, tak około 5 cm poniżej rzepki. Podczas operacji lekarz mi powiedział, że w rogu tylnym łąkotki lekko puścił jeden ze szwów i dlatego było przeskakiwanie. Został on jednak ponownie zszyty.
Po samej operacji lekarz stwierdził, że zabieg się udał i kolano powinno dobrze się sprawować. Po zdjęciu drenów postawiono mnie na nogi i kazano chodzić o dwóch kulach, co się udało i muszę przyznać, że czułem się lepiej niż po pierwszym zabiegu. Włożono mi nogę w taką szynę, która sama się zginała i prostowała i pani fizjoterapeuta powiedziała, że mam bardzo dobre zgięcie pooperacyjne. Było bowiem bezbolesne do ok. 70-75 stopni.
Chodziłem o dwóch kulach 3 tygodnie, następnie o jednej kuli kolejne 3. W stabilizatorze do początku sierpnia. Dość szybko muszę przyznać wróciłem do stosunkowo normalnego chodzenia i wchodzenia/schodzenia ze schodów. Przebyłem fizykoterapię (laser, magnetronic, krio etc). Wykonywałem zalecane ćwiczenia w domu.
Bardzo zauważalny jednak był spadek masy mięśni uda...
Na początku sierpnia zacząłem jeździć na rowerze. Wówczas miałem nieco ponad 90 stopni zgięcia. Stopniowo zaczął on się zwiększać.
Od połowy sierpnia rozpocząłem wizyty u fizjoterapeuty osteopaty. Musze przyznać, że jestem z nich zadowolony. W październiku uzyskałem praktycznie całkowite zgięcie.
Co do wyprostu nie mam jeszcze takiego przeprostu jak w nodze lewej, ale jest coraz lepiej.
Moje kolano jednak mnie martwi i to coraz bardziej... Dlaczego?
Wydaję mi się, że bezpośrednio pod rzepką, lekko w lewo od więzadła rzepki wyczuwam jakby takie zgrubienie. Właśnie w tym miejscu odczuwam pewien ból, zwłaszcza po dłuższym chodzeniu. Po prawej stronie od rzepki zauważam zaś jakby coś takiego, że pod skórą jest jakby miękko i porównując je do lewej nogi to tam czegoś takiego nie ma.
Dodatkowo podczas wykonywania maksymalnego wyprostu/przeprostu odczuwam w kolanie takie pstryknięcie/chrupnięcie. Odczuwam je jakby w głębi kolana.
Innym problemem jest to, że po siedzeniu na krześle, jeździe autem odczuwam "ciągnięcie" z tyłu kolana, a w zasadzie jakby poniżej kolana w miejscu gdzie zaczyna się łydka. Ból wówczas jest również po lewej stronie od rzepki. Muszę wówczas przejść parę kroków i ten ból mija.
Dodatkowo zauważyłem następujące rzeczy. Kiedy biegam na bieżni kolano sprawuje się dobrze i nie boli. Kiedy zaś biegam po chodnikach/asfalcie niestety kolano zaczyna mnie delikatnie boleć...
Po dłuższym spacerze odczuwam lekki dyskomfort po lewej stronie rzepki.
Mój rehabilitant mówi mi, że mam bardzo dobre postępy i że mam za duże wymagania wobec siebie, ale ja mam wrażenie, że jest coś nie tak...
Zrobił mi tzw. testy łąkotkowe i stwierdził, że nie ma z tym żadnego kłopotu. Nie stwierdził również objawów chondromalacji rzepki. Twierdzi jednak, że w kolanie są jeszcze przykurcze, ale to po jakimś czasie minie jak będę się odpowiednio rozciągał i pracował nad mięśniami uda.
Mięśnie uda udało mi się w zasadzie w 80-90% odbudować w relacji do lewej nogi.
Jeśli chodzi o maksymalne zgięcie, to mogę zrobić tyle co w lewej nodze, ale jest to bolesne. Boli mnie z tyłu tam gdzie zaczyna się łydka i z przodu po lewej i prawej stronie rzepki.
Acha i jeszcze taka rzecz. Po ćwiczeniach typu przysiady kolano wówczas nie boli i zachowuje się w zasadzie identycznie jak to lewe.
Proszę o jakąkolwiek wypowiedź.
Czy Państwa zdaniem moje obawy są przedwczesne, czy powinienem ewentualnie skorzystać z porady innego lekarza i zweryfikować to swoje kolano. Marzę o tym aby wrócić choć w ograniczonym zakresie do piłki nożnej... Niestety z uwagi na wykonywany zawód i pracę nie poddam się już żadnej operacji bo zbyt dużo kosztuje to mnie wyrzeczeń i pieniędzy:(