Witam wszystkich! To może opiszę wszystko od początku. Moja historia z kolanami zaczęła się 28 sierpnia, gdy potknęłam się na schodach, co równa sie z tym, że przeleciałam przez te schody (i to dosłownie) no i wylądowałam na kolanach, co równało się zdarciem i rozcięciem lewego kolana, no i zdarciem skóry na prawym kolanie (było widać cebulki włosowe w obu kolanach, tak poleciałam). Tradycyjnie, pojechałam do jednego szpitala, to mi tylko oczyścili rany, i bez żadnego badanie rtg wypuścili mnie i powiedzieli, że mogę iść do pracy, no i poszłam, co skutkowało przez bardzo silny ból utratą przytomności i wycieczką do drugiego szpitala. W drugim szpitalu już łaskawie zrobili mi rtg, które oczywiście nic nie wykazało, no i podali mi szczepionkę przeciw tężcowi, oraz dostałam wypis z kontrolą u ortopedy za dwa tygodnie. Pojawiłam się u tego ortopedy i On stwierdził, że kolana mnie mogą boleć i dał i skierowanie na rehabilitację (tens, magnetron, krioterapia). Rehabilitacja w sumie nic nie dała... No i tak kolana mnie bolały aż do soboty 2 listopada, gdzie coś mi w prawym kolanie przeskoczyło i zaczęło mnie boleć tak nie do zniesienia, że wylądowałam w szpitalu. Pan doktor w szpitalu stwierdził niestabilność kolana prawego (Od wypadku strasznie mi trzeszczy w nim i i jakby "ucieka" na każdą stronę świata) oraz podejrzenie zerwanego więzadła krzyżowego czyli słynne ACL. Zalecił również usg kolana i prywatne pójście do ortopedy, co też uczyniłam. USG wykazało chondromalacje 2 stopnia, w obu stawach kolanowych, które są związane z bezpośrednim urazem. Lecz nie wiem czemu, od samego początku mnie bolało prawe najsilniej. Co prawda miałam i mam do tej pory straszny problem z wchodzeniem po schodach, moje kolana źle to znoszą. (Mieszkam na 3 piętrze, oraz szkołę mam składającą się z 4 pięter, gdzie jest dużo biegania) W czwartek byłam prywatnie u lekarza Ortopedy w Szczecinie. Dr Przybyszewskiego, który mi od razu podał Synocrom. Tu dochodząc do sedna sprawy, lekarz mówił, że mogę odczuwać ból jakoś maksymalnie 2-3 godziny, no ale się przeliczyłam. Zastrzyk dostałam o godz. 18, no i mnie bolało przy chodzeniu, ale sobie pomyślałam, no może tak być, poczekam. W nocy z czwartku na piątek od podania zastrzyku obudziłam się z krzykiem, przez tak silny ból kolana, no a rano okazało się, że wyprostowanie do końca kolana równa się strasznemu bólowi. Dzisiaj już mija 4 doba od dostania tego zastrzyku, a z kolanem jest gorzej niż przed zastrzykiem, bo nawet nie mogę spać normalnie w nocy nie budząc się z bólu. I teraz rodzi się pytanie. Czy tak silny ból nie do wytrzymania mogę odczuwać tyle czasu od podania zastrzyku? No i też zastanawia mnie, czy to normalne, że nie mogę kolana wyprostować, bo strasznie boli, jak próbuję je wyprostować. Czy może być w tym kolanie coś więcej prócz tej chondromalacji i niestabilności w stawie? Szczerze, już nie wiem co ja mam robić, ból jest nie do zniesienia, chodzić nie mogę, a wizytę u lekarza mam dopiero w czwartek, i do czwartku muszę czekać, bo tylko wtedy lekarz przyjmuje. No i też nie wiem, czy będę mogła otrzymać kolejną iniekcję o stawu, skoro ból jest nie do zniesienia po prostu (No i najzwyczajniej w świecie boję się, że będzie gorzej po kolejnym zastrzyku, bo ból nie przechodzi, a minął już czwarty dzień od otrzymania Synocromu) Najbardziej boli to, że jest osobą dość aktywną fizycznie, a nie mogę znowu ćwiczyć.. I też się zastanawiam, czy to wszystko może mieć związek z moją chorobą *reumatoidalne zapalenie stawów* Chociaż lekarz mówił, że nie koniecznie, a i odkąd mnie to prawe kolano tak boli, to nasilił mi się również ból biodra w którym mam zwyrodnienia i jestem po operacji strzelacjącego biodra. (Tak, mam dopiero 18 lat)...
|