Witam, Na wstępie chciałam powiedzieć, że jestem pełna podziwu dla Waszej siły i determinacji.
Mam 25 lat i 30 kg nadwagi, z którą walczę dietą i ćwiczeniami -zumba/orbitrek/rowerek- i własnie na nim poczułam 'palenie' w kolanie, ale stwierdzeniem, że mięśnie muszą się przyzwyczaić, więc kontynuowałam walkę z samym sobą. Po paru minutach zeszłam i ćwiczyłam dalej na orbitreku, tak jakby nic. Następnego dnia rozpoczęła się moja tragedia-ból obu kolan, strzykanie, przeskakiwanie. Po 7 dniach, gdy ból prawie całkiem ustąpił dla pewności odwiedziłam ortopedę, ten 'pomacał kolana' oznajmił, ze to to chondromalacja rzepki i zalecił: laser i jonoforeze, zaprzestanie ćwiczeń-tylko basen mogę, glukozaminę stosować i schudnąć. Nie wykonano badań dodatkowych typu usg. Mimo, że czułam się świetnie 30 minutowy spacer okazał się zabójczy-powrót i nasilenie bólu w obu kolanach. Dodatkowo doszły nowe objawy, miejscowy przemieszczający się ból 'kości' trwający około 15 sek po całym ciele oraz parestezje( uczucie mrówek pod skora i drętwienia kończyn-miałam już kiedyś zdiagnozowane). Ćwiczyłam mięśnie według zestawów na ból kolan z internetu (ok. 30 minut doba) plus 3x 20 minut spacer z psem powooooli. Na tyle mi pozwalały nogi. Poszłam ponownie do ortopedy, bo myślałam, ze nasilone objawy są skutkiem zabiegów(jonoforeza, laser), lekarz nie wierzył, ze tak boli, że nie mogę chodzić na basen, odesłał do reumatologa z tym co boli oprócz kolan. Kupiłam tabletki w aptece na zapalenie stawów- pomogły na bóle kości po całym ciele, bólu kolan tak jak maści i chłodzenie nie zmniejszyło. Dalej są parastezje i pojawi się ból pleców. W sumie całych bo zarówno okolice lędźwiowe, jak i łopatek. Ćwiczenia i masaże pomogły na kręgosłup. Na parestezje biorę leki, które mi zostały od lekarza neurologa z poprzednich problemów z tym samym i łykam w nadziej, że znowu zniwelują problem tak jak już kiedyś, jednocześnie oczekując na wizytę -NFZ. Po 15 dniach czułam się bardzo dobrze, co prawda dokuczał kręgosłup, ale kolana bajer...i znowu 30 minut chodzenia 'normalnego funkcjonowania' załatwiły mi kolana. Co prawda bolą mniej niż ostatnio (czyżby poprawa?!?), ale dobija mnie to, ze nie mówię o żadnym treningu, ale o normalnym funkcjonowaniu i znowu ból kolan : (((. Najgorzej, że nie wiem, kiedy mogę jeszcze pochodzić chwile, a kiedy niezwłocznie jechać autem, ponieważ nie odczuwam bólu w danej chwili, ale w dniu następnym wiem, że przegięłam. Poza tym bóle mijają dopiero za około 7 dni. Dzisiaj jest miesiąc od pierwszego bólu.
Teraz pytanie do Was: Wybieram się obecnie do innego ortopedy-chirurga oraz dr rehabilitacji. Może wykonają w końcu jakieś badania. Chce pójść do fizjoterapeuty by pokazał mi instruktaż ćwiczeń. 1. Wyczytałam na forum, że przychodzicie na rehabilitację, czy wystarczy jak pójdę do fizjoterapeuty czy musi być rehabilitant? Wiadomo, że lepiej wykonywać ćwiczenia pod okiem rehabilitanta, ale w przypadku tylko instruktażu jak często powinnam przychodzić na kontrole do fizjoterapeuty by sprawdzić czy są poprawy ? 2. Jak minie ten ból chce wreszcie pójść na basen na 30 minut -pływanie na plecach z wyprostowanymi nogami. Boje się, że ból wróci, co wtedy? zaprzestać w ogóle basenu czy odpocząć jeden dzień i mimo bólu znowu pójść? Czy w ogóle zaprzestać w takiej sytuacji aktywności i pozostać tylko przy ćwiczeniach na mięśnie? Kiedy będę mogła wprowadzić dodatkową aktywność stopniowo? Oczywiście w przypadku bólu mogę pływać tylko 15 min, ale nie wspomoże to ani trochę odchudzania;/ Jak sobie radziliście w przypadku bólu, czekaliście aż całkowicie minie przed kolejną próbą?
Mnie wizja 2 lat rehabilitacji bez sukcesu, ciągłego bólu, nowych dolegliwości po prostu załamuje. Nie wiem jak wytrzymujecie ten ból, ja momentami mam ochotę odrąbać te nogi. Boje się, że to może oznaczać 4 stopień chondromalacji i, że nie ma dla mnie ratunku. Zanim schudnę, doprowadzę się do inwalidztwa. Z drugiej strony, skoro tak boli 1 stopień, to chyba nie wytrzymam 4-go. Czuję, że nikt mnie nie rozumie, mama powtarza, że taka młoda i juz takie problemy, że co będzie potem, za 10 lat..., przyjaciele nie umieją mi nic doradzić=nie znają problemu. Chciałabym nie zazdrościć innym, którzy ważą więcej ode mnie i nie maja takich problemów. Zumba stała się moją pasją i chyba nigdy już nie wróci. Znam osobiście dziewczynę, która ważyła 60 kg więcej niż ja i uprawia ja bez żadnych problemów. ZERO, NIC!!!! Ja cały czas czuje, że mam pod górkę, wcześniej zaburzenia hormonalne spowodowało tycie, teraz nogi nie pozwalają chudnąc. Nie umiem z tym, żyć-zamykam się przed ludźmi, przez ten ból, niepokój, niepewność. Jak mam się z nimi spotykać i wysłuchiwać o 'problemach' z cyklu jaką bluzeczkę kupić, gdy mnie wszystko boli. Gdy przez chwile zapomnę o kolanach, bolą plecy itp.
Nie wiem, czy mam i czy znajdę w sobie tyle siły by podjąć tą nierówną walkę. Boje się, żę będzie coraz gorzej, będą dochodzić nowe problemy. Na parestezje najlepszym lekarstwem jest ruch. Mój ruch jest ograniczony. Co za ironia. Boje się, że lekarze stwierdzą, że wszystko jest winą nadwagi i, że 'jak schudnie się, to wszystko minie'. Ok ale bez takiego ruchu potrwa to rok, a przez ten rok jak mam żyć? Powiecie, ludzie mają gorzej. Są choroby śmiertelne itp. Też to kiedyś mówiłam. Ok, ale w takiej sytuacji masz jasną sytuację: wygrywasz albo przegrywasz. Mogą się zdarzyć nawroty wiadomo. Przy chondromalacji walka jest z góry przegrana, nie unikniesz bólu stawów na starość, to się nie cofa. Poza tym, już słyszę te komentarze, że nie ruszam, się bo jestem leniwa, na basenie tylko 30 min bo ma słabą kondycje itp. Nikomu nie przyjdzie na myśl, ze mam przeciwwskazania, bo przecież nie mam kul itp. Może jestem pesymistką, zawsze wierzyłam w potęgę podświadomości, ale coś we mnie pękło. Jak mam myśleć pozytywnie, skoro osoby, które czują się lepiej niż ja, nie mają bólu pleców, parestezji nie zakończyły sukcesem tej misji. Może jestem realistką. ]
Przepraszam, że się użalam, przepraszam, jeżeli coś brzmi dziecinnie lub było już omawiane na forum. Czasami trzeba przekazać to w formie spersonalizowanej by dotarło. Wierzę, że chociaż w pewnym stopniu rozumiecie o czym piszę. Będę wdzięczna za każde słowo, krytykę, poradę.
|